Alum, sucha igła, wodorotlenek sodu

Alum, sucha igła, wodorotlenek sodu

"Za wielkim oknem" Krzysztofa Tomalskiego

Łatwiej tu o intymność, bliżej do odkrywania niejednoznacznych przejawów świata w formie skondensowanej myśli, wyrażanej w prostym, plastycznym języku lub w symbolu z zasobem osobistej poetyki, niosącym w sobie niejednoznaczność i tajemnice, nawet gdy stoi za tym ryzyko zachwiania czy nawet utraty komunikacji. Gdzie łatwiej o to wszystko? W technikach graficznych. To autorska refleksja Krzysztofa Tomalskiego, artysty, grafika, eksperymentatora i pedagoga. A także bohatera najnowszej ekspozycji w Engramie. 


„Za wielkim oknem” prezentuje kilkadziesiąt grafik powstałych w ciągu ostatnich sześciu lat, począwszy od fragmentów cyklu Lofoty, po najnowsze prace z początku bieżącego roku (Wibracje, Smog, Z drugiej strony). Najliczniej jest tu oczywiście reprezentowany cykl Antygrawitacja w skład którego wchodzą krótsze sekwencje Epidermy, Odpływy, The Flows czy Bezwładność. Całość – tak się przynajmniej wydaje – wiąże ze sobą eksperyment technologiczny, jakim jest alintaglio – wynaleziona przez Tomalskiego metoda wklęsłodruku w aluminium. Nie będę rozpisywał się o niezwykłym patencie (został on dość wyczerpująco opisany w publikacji mu poświęconej), trudno mi również ocenić jego wpływ na konkretne rozwiązania techniczne i estetyczne. Musiałbym dokonać jakiejś wyczerpującej komparatystyki, pogłębionych studiów nad efektami pracy w cynku, miedzi i aluminium. Nie jestem jednak całkiem w tych sprawach zielony – aspekt ekonomiczny konwersji na alum jest oczywisty. Podobnie jak zdrowotny – zawsze to lepiej pracować z wodorotlenkiem sodu niż kwasem azotowym.


Z premedytacją wybrałem powyższy fragment Alintaglio, ponieważ w moim odczuciu opisuje on wszystkie autorskie strategie Tomalskiego. Intymność (raczej intymność intelektualną – taką, która nie boi się wątpliwości i godzi się na szczątkową odpowiedź, na zaledwie błysk odpowiedzi), symbolizacja i geometryzacja jako formy wypowiedzi plastycznej, niejednoznaczność (ponieważ bardziej poruszamy się w przestrzeni intuicji niż wiedzy), ryzyko nieadekwatności i utraty komunikacji (formy uproszczone nigdy nie są proste, zaś intuicje mają charakter indywidualny i osobisty). 


Uniwersum Krzysztofa Tomalskiego jest antropocentryczne. Przy czym anthropos nie jest panem i władcą przestrzeni (również obszaru obrazu), żadna z niego korona stworzenia – jest poddany dokładnie takim samym wpływom i regułom, które regulują strukturę materii w ogóle (i czas jej trwania). Pole, które wytwarza uniwersum jest polem walki, zmagania - formy dzielą się i multiplikują wedle prawa inercji, nie zaś wedle odwiecznego planu. Inercja to właśnie bezwładność – ciała są oddalone od siebie, zamknięte w krystalicznych strukturach (a być może nawet w pamięci wody). Formy (ciała) nie są również zindywidualizowane, nie dotyczy ich czas ani seksualność (o płci zaświadczają tylko ­­– w bardzo subtelny sposób – epidermy). Ten sam rodzaj napięcia dotyczy również rozwiązań wizualnych, oddziałuje między linią a tłem, statyką i dynamiką, geometryczną powtarzalnością i przypadkowością. Skrajne okazały się również moje emocje. Bo też ta kosmiczna czy kosmologiczna scenografia zetknąwszy się z całym systemem mitologicznych i religijnych pocieszeń, z fizyczną wręcz precyzją zaczęła je podważać (lęk), a jednocześnie dla tej drugiej części mnie, za Larkinem mówiąc „mniej oszukanej”, okazała się być w pełni racjonalna i przejrzysta (równowaga i homeostaza). 


Żeby zamknąć tę krótką kompozycję, jeszcze raz oddam głos autorowi:

Oczekuję złapania i potwierdzenia jakiegoś pierwiastka irracjonalności w sobie, pierwiastka, który jest jednym, sensownym celem i motorem konstruktywnych wyzwań. […]

Ja również nie liczę na odpowiedzi, zwłaszcza jako artysta.

 

Radosław Kobierski

Czerwiec 2017

 

 


Powrót