Zapełnić Spodek jak Galerię Katowicką (Targi Książki Expo Silesia Katowice)

Zapełnić Spodek jak Galerię Katowicką (Targi Książki Expo Silesia Katowice)

I znów mamy przerost pobożnych życzeń nad realiami. Hala Spodka miała wedle planów zamienić się w najbardziej zaczytane miejsce w Polsce

I znów mamy przerost pobożnych życzeń nad realiami. Hala Spodka miała wedle planów zamienić się w najbardziej zaczytane miejsce w Polsce. Zgromadzić rzesze miłośników literatury. Znaczącej różnicy między pierwszymi targami, a tegoroczną edycją, mówiąc krótko nie ma. Rok temu trzydniowa impreza zebrała ponoć 8 tysięcy gości. Tegorocznej frekwencji jeszcze, co zrozumiałe, nie zweryfikowano.

Ani książek i wystawców nie przybyło, ani szara antykwaryczna strefa, która przecież stać się mogła alternatywą dla luksusowego wydatku, jakim jest zakup książki, nie rozrosła się, nazwiska gości (poza Agatą Passent) też raczej nie przyciągają. Niby kalendarz spotkań i imprez towarzyszących bogaty, ale ilość rzadko przekłada się na jakość. Może warto zmienić miejsce (Spodek, choć odnowiony z zewnątrz, nie rozdwoi się w środku), zaprosić ważnych wydawców (np. Wydawnictwo Literackie, Wielka Litera, Austeria, WAM, Znak, WAB, Biuro Literackie itd.), zacząć rozmowy
z autorami spoza regionu? Zaprosić do współpracy antykwariuszy z całej Polski? Wprowadzić jakieś innowacje, np. aukcje, punkty wymiany książek? Nie wiem… przecież nie ja mam wymyślać.

Przykry i smętny to widok – marne kilka stoisk z tanią książką, jeden punkt gastronomiczny, hala którą można obejść w kilka minut bez żadnego „nakłucia”, bez żalu, bez jednego odcienia euforii. Sprzedawcy w tych swoich białych boksach albo wpatrzeni w jakiś jeden nieruchomy punkt albo ciekłe ekrany komórek. Nawet lokalne gwiazdy – Marta Fox czy Zbigniew Białas oblężenia raczej nie przeżywają.

Znów się czepiam – powie ktoś. Fakt, jeszcze cztery lata temu w Spodku było wszystko, tylko nie książki. Międzyplanetarne targi ślubne, wystawy psów rasowych, niejedna gala biesiadna, seminaria z zakresu ppoż., minerały i Piotr Rubik, Imprezy Wstawiennicze Rossman oraz Międzynarodowe Spotkania Ewangelizacyjne PROCHRIST. Czytelnicza idea w końcu się zmaterializowała, na stałe zadomowiła we wrześniowym repertuarze, a dzieła boże, jak wiadomo, idą powoli. Krakowskie targi z kolei – dla porównania – choć tłumne, a może właśnie dlatego, że zbyt tłumne, okazały się niewydolne, nie tylko oddechowo (dla wielu osób). Przejście, dajmy na to, od Podkarpackiego Instytutu Książki do W.A.B-u – kilkanaście metrów - zajmowało wieczność. Czepiam się, bo w końcu było miło i odmiennie, bo znalazłem w końcu Ezrę Pounda w tłumaczeniach Andrzeja Sosnowskiego. I Raymonda Chaindlera. I Coetzee’go. Co z tego, że na stoiskach z tanią książką? No więc odpowiadam, że celu żadnego nie mam, nie utylizuję tutaj swych złych samopoczuć, nie zależy mi pomniejszaniu ról i idei, żadna to dla mnie przyjemność. Ale nic by się nie stało, gdyby katowickie targi książki mogły rzeczywiście konkurować z Warszawą czy Krakowem, prawda? Gdyby towarzyszyła im nagroda literacka przyznawana dla najlepszej książki roku. Cykle spotkań z autorami
z Polski i za granicy. Nic by się nie stało? Jakże wiele by się stało!

Oczywiście – zawsze istnieje niebezpieczeństwo, zawsze jest taka możliwość, że zaproszony do Katowic Pamuk czy Herta Muller (Na Festiwalu Conradowskim już byli), a nawet sklonowana EL James, autorka hipnotycznej, uzależniającej, iskrzącej seksem powieści o twarzach Greya,
że skumulowane wysiłki medialne i najbarwniejsze Peery, nie zapełnią Spodka na miarę jednego piętra w Galerii Katowickiej, z której to niniejszym zdaje Państwu relację, udającą felieton.

 

Radosław Kobierski


Powrót