Do serca każdej ulicy (Katowice Street Art Festival)

Do serca każdej ulicy (Katowice Street Art Festival)

Wystawa "Subiektywna historia polskiego strit artu" wedle zamierzeń Sławka "Zbioka" Czajkowskiego

Wystawa „Subiektywna historia polskiego strit artu” wedle zamierzeń Sławka „Zbioka” Czajkowskiego i Mariusza „M-City” Warasa – twórców, a zarazem kuratorów ekspozycji, ma stanowić coś w rodzaju podsumowania zjawiska, które występuje w Polsce od ponad 20 lat, zadomowiło się, chociaż wciąż ma zamiar pozostać groźne. Subiektywność – oczywiście – niejako z automatu rozgrzesza każdy pomysł z jego niedociągnięć czy zawężonej perspektywy, bo przecież ani owe dwadzieścia lat, ani niewiele ponad dwadzieścia prac plus trzy wywiady i etiuda filmowa, tematu nie wyczerpują. Mają rację kuratorzy, kiedy piszą, że masowość i globalna skala tego zjawiska nigdy nie pozwolą uzyskać spójnego, pełnego wyglądu tego, czym ono jest w istocie; zawsze będziemy się przyglądać tylko wycinkowi. Niemniej ów wycinek mógłby być szerszy, stanowić coś więcej niż tylko preparat ze strit artu. Dla osób rozpoznających dopiero ten fenomen – tyle akurat w zupełności wystarczy. Reszta – a jest to na Śląsku społeczność bardzo liczna – zapewne oczekuje czegoś więcej niż szkolny bryk z lektury. Rozczarowania sobie tu na własny użytek nie wyprojektowałem, rozczarowanie jest i daje się po prostu zauważyć (np. w internetowych komentarzach). Niemniej ekspozycja porusza kilka istotnych spraw, w perspektywie historycznej oczywiście, ale i aktualnej - synchronicznej – że użyję niemodnego już terminu z teorii poetyki.

Sam właściwie nie wiem, w której grupie docelowej się znajduję, w jakim targecie. Chyba gdzieś pomiędzy „nie mam zielonego pojęcia, ale chcę się dowiedzieć” a malkontenckim „wszystko to już gdzieś widziałem”. Chodziło się we wczesnych latach 90. ze sprayem, szablony się robiło, kolaże, vlepki również. Dwa życia – jak to opisuje jeden z wystawowych komentarzy. Jedno oficjalne, dzienne, dozwolone, społecznie akceptowane (sztalugi i beljtramy, plenery ZASP-u, dodatkowe kursy), drugie – niecne, nocne, półdzikie, nieoficjalne. Ale nawet to drugie nieformalne życie miało swoje frakcje: poetycka („Gdzie są moje złote namioty?” „Licho nie śni”, „Miłość ubiera się ostatnia”) walczyła o ściany budynków, garaży, hal z ludyczno-zaangażowaną („Mineta to zdrowie”, „Śląsk do Macieży [pis.oryg.], itd.). Co istotne jednak – działania owe charakteryzowały się spontanicznością, realizowały się w separacji wobec działań i nurtów bardziej oficjalnych, chociaż wciąż niezależnych. Nie mieliśmy po prostu pojęcia, że są inni, że jest hierarchia i konkurencja, że wagony pociągów są ważniejsze niż gierkowskie bloki czy PGM-owskie osiedla. Akurat wagony PKP to tradycja późniejsza o całą dekadę, niemniej chodzi mi tu o pokazanie niebywałej żywotności zjawiska, jego wielokierunkowości. Jedni uczyli się od twórców z zachodu Europy, którzy przyjeżdżali do Polski jak do postindustrialnej Mekki, inni trzymali się swoich intuicji – wszystkich zaś zapewne nakręcała możliwość nieskrępowanej wypowiedzi w przestrzeni publicznej po latach przymusowego milczenia. Proszę jednak do tego dopisać naszą narodową skłonność do skrajności i mamy problem. W jaki sposób bowiem kontrolować coś, co kontroli poddać się nie chce, coś co z założenia ma pozostać niezależne? Z jednej strony mamy więc zawłaszczanie przestrzeni publicznej przez komercyjny biznes i urzędników, którzy twórców po prostu kupują (płacę, ale wymagam), z drugiej – nurt oddolny, który postuluje powrót do źródeł, do serca każdej ulicy, ale postuluje również umiar w zamalowywaniu miast w oderwaniu od ich specyfiki i kontekstów. Katowicki Street Art Festival jest tu wyjątkiem – na ten fakt zwraca uwagę Artur Wabik w wywiadzie, który jest elementem ekspozycji - działania są na Śląsku przemyślane, idee sprecyzowane. Tegoroczny program rezydencjalny jest naturalną konsekwencją umiejętnego zarządzania przestrzenią miejską. Wystawa w Muzeum Śląskim pokazuje ten fakt bardzo wyraźnie: wszystko zaczęło się niedawno, w sposób niekontrolowany, żywiołowy i drapieżny. Dzisiaj – appendix do ekspozycji – oglądać możemy świetne prace Radkevicha, Kurmaza, Vorotniova i wielu innych – ale o tym już w następnym felietonie.

 

Radosław Kobierski

 

Na zdjęciu: Wystawa "Subiektywna historia polskiego strit artu"

Na zdjęciu: Wystawa "Subiektywna historia polskiego strit artu"

 

 

 

 

 

 

Na zdjęciu: Wystawa "Subiektywna historia polskiego strit artu"

Na zdjęciu: Wystawa "Subiektywna historia polskiego strit artu"

 

 

 

 

 

 

Na zdjęciu: Wystawa "Subiektywna historia polskiego strit artu"

Na zdjęciu: Wystawa "Subiektywna historia polskiego strit artu"


Powrót