CZUŁY NARRATOR DANUTY WĘGIEL

CZUŁY NARRATOR DANUTY WĘGIEL

Wystawa Stopklatka obecności

Tadeusz Rolke, Wojciech Plewiński, Krzysztof Gierałtowski, Elżbieta Lempp, Cato Lein, Danuta Węgiel. Co łączy te nazwiska, mniej lub bardziej odległe geograficznie, metrykalnie a przede wszystkim – bo pytamy przecież o fotografię – programowo i stylistycznie?  Otóż wszyscy oni są znakomitymi portrecistami, ale w tym portrecie szczególne miejsce zajmują ludzie kultury, polscy artyści, zarówno ci, którzy tworzyli panoramę polskiej sztuki powojennej  (najwcześniejsze zdjęcia Plewińskiego dla Przekroju pochodzą z końcówki lat 50.) jak i ci, którzy objawili się na kulturalnej scenie na przełomie XX i XXI wieku.

Z olbrzymią radością powitałbym pomysł wielkiej retrospektywy fotograficznej, która sumowałaby dotychczasowe dzieła i osiągnięcia w tej dziedzinie (np. w Zachęcie albo MOCAKu), tymczasem jednak wypada cieszyć się z wydarzeń jednostkowych i mniejszych, rozsianych po różnych galeriach, tym bardziej że wciąż należą do rzadkości.

„Stopklatka obecności” – tak nazywa się ekspozycja fotografii Danuty Węgiel, zrealizowana
w Galerii Pustej. W słowniku pojęć filmowych oznacza ona obraz zatrzymany na ekranie podczas projekcji. Niektóre z tych wielkich biografii, które portretuje Danuta Węgiel, wciąż trwają
i dopełniają się, inne są już niestety zbiorem zamkniętym. Choć jednocześnie musimy przyznać, że podmioty tej niezwykłej fotograficznej obserwacji mają charakter szczególny, opierają się czasowi jak w słynnym sonecie Shakespeare’a, głęboko wpływają na naszą zbiorową wyobraźnię i pola symboliczne. Żeby więc powiedzieć o biografiach Wajdy, Miłosza, Lema, Turowicza, Szymborskiej, że są zbiorami zamkniętymi, jeśli wywierają permanentny wpływu na nasze myślenie i emocje (nawet jeśli są to emocje polityczne, a nie myślenie krytyczne) potrzeba wiele odwagi, jeśli nie arogancji. Zasadniej byłoby powiedzieć, że mamy na tej wystawie sposobność zaobserwowania etapów ciągłości, cytatów z istnienia, które przekracza po prostu granicę fizyczności (chociaż portret zapisuje wyłącznie to co materialne).

Wystawa zdjęć Danuty Węgiel posiada swoją wewnętrzną kompozycję i regularność. Otwiera ją
i zamyka „portret” Olgi Tokarczuk – tak się bowiem składa, że wernisaż zbiegł się w czasie
z ogłoszeniem przez Akademię Nagrody Nobla w dziedzinie literatury. Olga Tokarczuk (i portrety Myśliwskiego oraz Różewicza, Chwina, Bieńczyka, Stasiuka, Tulli) wybijają nas nieco z „narracji krakowskiej”, tak się bowiem składa, że to głównie kulturalne i artystyczne środowisko Krakowa posiada tu swoją nadreprezentację.

Stopklatka jest oczywiście metaforą. Nie mamy tu do czynienia z filmowym zatrzymaniem obrazu ruchomego (poza portretem Leszka Sobockiego, którego odnajdujemy podczas jakiegoś wyobrażonego gestu szermierczego). Owszem, można powiedzieć, że bohaterowie Danuty Węgiel „zatrzymani są” na różnym etapie aktywności, ale w przeważającej większości ustalona jest ona w konwencji portretu. Z jednej strony mamy więc klasyczny portret, z drugiej pewną dynamikę, która wynika z subtelnego przełamywania konwencji – portretowani czasem nie patrzą
w obiektyw, są skupieni na jakimś punkcie dla nas niedostępnym, albo pogrążeni w swoim zewnętrznym/wewnętrznym świecie, często towarzyszy im jakiś atrybut
z domowego/prywatnego zacisza lub przedmiot, który dyskretnie wyprowadza nas z dosłowności ku metaforze. Węgiel zbliża się tu w jakimś sensie do „Najważniejszej rzeczy” Briana Sokola (wystawa prezentowana w Katowicach w zeszłym roku), nadaje bowiem przedmiotom/otoczeniu swoich bohaterów bardzo istotną rangę. Dyskrecja, subtelność, czułość w obserwowaniu ich
i światła, które ich otacza zbliża Danutę Węgiel do noblowskiej przemowy Olgi Tokarczuk, lub inaczej – nieco wyprzedza zważywszy na metryki zdjęć - tę przemowę, w centrum której znajduje się czuły narrator. 


Powrót